Rozpoczął się nowy rok akademicki i przez media wszelakie przetoczyła się fala dyskusji o tym czy polskie wyższe uczelnie kształcą studentów zgodnie z wymaganiami rynku pracy czy raczej produkują bezrobotnych i bezradnych. Na tle tej dyskusji pojawia się też pytanie o wyspecjalizowane kształcenie na poziomie wyższym w szeroko pojętym zakresie lotniczym. Według mojej wiedzy jedynie kilka uczelni wyższych, głównie prywatnych oferuje tego typu kierunki studiów i niestety nie są one zbyt oblegane.
Czy zatem jedna z najszybciej rozwijających się branż w Polsce nie potrzebuje napływu świeżej krwi? Czy może branża lotnicza nie jest taka wyjątkowa i nie ma potrzeby kształcenia specjalistów w tej dziedzinie? Czy może rynek edukacyjny nie rozpoznał jeszcze tej niszy rynkowej?
Odpowiedź jak zwykle nie jest prosta i jednoznaczna ale w pewnym stopniu twierdząca na każde z powyższych pytań.
Prawdą jest, że branża lotnicza rozwija się w Polsce dynamicznie, zwłaszcza traktując jako miernik tempa rozwoju tego rynku rosnącą liczbę pasażerów. Jednak nie przekłada się to 1:1 na wzrost zatrudnienia ze względu na charakter branży, gdzie dla obsługi 100 pasażerów i 500 pasażerów potrzeba podobnej liczby pracowników – upraszczając sprawę oczywiście. Dodatkowo, mimo wzrostu liczby pasażerów liczba lotnisk, spółek handlingowych czy linii lotniczych działających w Polsce nie zmienia się równie dynamicznie – więc ile może być działów marketingu na lotniskach czy przedstawicielstw linii lotniczych? A te podmioty, które działają obecnie raczej skłaniają się do racjonalizacji zatrudnienia. Co nie zawsze oznacza zwolnienia, ale też bardziej efektywne wykorzystanie zasobów już posiadanych.
Obecny kryzys, czy może spowolnienie gospodarcze nie sprzyja rozwojowi zatrudnienia, ale kryzys nie będzie trwał wiecznie. I jeśli planowany wzrost rynku lotniczego się utrzyma to branża lotnicza będzie potrzebowała nowych kadr. Ważne jest, aby profil kształcenia w jak największym stopniu odpowiadał potrzebom rynku i pracodawców. Jest zatem pole do współpracy pomiędzy branżą i instytucjami edukacyjnymi. Problem tyko kto z kim powinien rozmawiać? W mojej ocenie najbardziej odpowiedni do tego jest Związek Regionalnych Portów Lotniczych. Wymagałoby to jednak trochę szerszego spojrzenia na działalność Związku i pomysłu jak wciągnąć w to podmioty, które do Związku nie należą, ale działają w branży.
I wreszcie: czy branża lotnicza jest wyjątkowa? I tak i nie… Wymaga owszem specjalistycznej wiedzy ale tą nabywa się wraz z praktyką. Zatem ci, którzy są wyposażeni w wiedzę teoretyczną będą mieli ułatwiony start w branży lotniczej i na początku przynajmniej większa będzie z nich korzyść. Ale osiągnięcie sukcesu nie jest uwarunkowane posiadaniem specjalistycznego wykształcenia o profilu lotniczym. W wielu wypadkach sprawdzają się ludzie, którzy takiego wykształcenia nie posiadają ale mają w sobie pasję i zamiłowanie, które pozwala uporać się z codziennymi wyzwaniami w pracy.
Jestem jednym z założycieli i Partnerem w BBSG. Od ponad 10 lat zawodowo związany z branżą lotniczą. Pracowałem dla lotnisk, linii lotniczych, firm handlingowych, samorządów i instytucji rządowych, inwestorów prywatnych w Polsce i w regionie CEE. Realizowałem projekty doradcze obejmujące zagadnienia strategiczne, rozwojowe, plany biznesowe, finansowanie i współpracę z inwestorami i podmiotami prywatnymi.
Szczególnie angażuję się w planowanie rozwoju działalności lotnisk, współpracę przewoźników i lotnisk, rozwój połączeń lotniczych, poprawę connectivity, współpracę różnych środków transportu. Pracuję też nad projektami z zakresu rozwoju gospodarczego i wpływu komunikacji lotniczej na atrakcyjność inwestycyjną regionów i miast. Interesują mnie zagadnienia wpływu działalności lotniczej na rozwój gospodarczy i społeczny – powiązanie wyzwań rozwojowych dla kraju i regionów z działaniami biznesowymi na poziomie poszczególnych podmiotów.
Jestem absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i Uniwersytetu Minnesota – Carlson School of Management, gdzie zdobyłem tytuł MBA.