Od wielu już lata rynek lotniczy jest areną nieustającej konsolidacji, zwłaszcza w odniesieniu do przewoźników. W efekcie, średni gracze stają się duzi, a duzi jeszcze więksi. Oczywiście form takiego wzrostu jest mnóstwo – począwszy od prostych umów dotyczących code sharing’u, na fuzjach i przejęciach skończywszy. To właśnie ta ostatnia forma konsolidacji rozpala największe emocje.
Najświeższy przykład – realizowana obecnie fuzja American Airlines i US Airways. Szacuje się, że w efekcie tego procesu powstanie największa linia lotnicza świata, przewożąca rocznie ok. 190 mln pasażerów (dla porównania, choć nie wiem czy wypada, LOT w 2012 r. przewiózł niecałe 5 mln pasażerów).
Amerykańskiej fuzji z uwagą przygląda się Komisja Europejska, która – dbając o zachowanie konkurencji – nakazała tym liniom zwolnić sloty na trasie Londyn-Filadelfia. Kłopot w tym, że Amerykanie byli do tej pory jedynymi operatorami na tej trasie i wątpię, aby ktokolwiek chciał im rzucić rękawicę, wykorzystując „szansę” stworzoną przez Komisję Europejską. Zobaczymy.
Ale wróćmy na nasze europejskie, a nawet polskie podwórko. Można by zapytać, jakie znaczenie mają wydarzenia za oceanem dla naszego rynku lotniczego. Otóż bardzo duże. Fuzja American Airlines i US Airways pokazuje stałą tendencję rynkową, o której wspomniałem na początku. Okazuje się, że ci, którzy już do tej pory wydawali się duzi, znajdują sposoby, aby stać się jeszcze większymi i w efekcie wywierają coraz większą presję konkurencyjną na maluczkich, typu LOT. Na trasach atlantyckich realnym zagrożeniem dla LOT-u są kolejne joint-ventures największych europejskich i amerykańskich przewoźników. W ramach takich umów o współpracy rejsy amerykańskich przewoźników dowożą pasażerów do hubów, zasilając wspólne rejsy atlantyckie współpracujących linii. To samo dzieje się na starym kontynencie. W efekcie pozycja konkurencyjna LOT-u, zwłaszcza w odniesieniu do wysokopłatnego ruchu biznesowego, staje się jeszcze słabsza.
Paradoks polega na tym, że proces konsolidacji, stanowiąc istotne zagrożenie dla pozycji rynkowej naszego przewoźnika, jest jednocześnie szansą na jego przetrwanie. LOT musi dołączyć do tego procesu i znaleźć branżowego inwestora. Pozostając poza procesem konsolidacji będzie bowiem stopniowo tracić na znaczeniu. W ten sposób nasz mały przewoźnik stawać się będzie jeszcze mniejszy. LOT musi zatem – niczym nie najmłodsza już panna czy kawaler na wydaniu – poprawić to i owo, aby ponownie stać się atrakcyjnym w oczach potencjalnych partnerów. O to tak naprawdę toczyć będzie się gra.
Jestem jednym z założycieli i Partnerem w BBSG. Jestem też ekspertem Komisji Europejskiej ds. rynku lotniczego. W pracy dla sektora lotniczego staram się poszukiwać nowych modeli wzrostu przychodów pozalotniczych i synergii we współpracy pomiędzy firmami lotniczymi a podmiotami funkcjonującymi w otoczeniu tej branży. Fascynuje mnie obszar związany z poprawą doświadczenia pasażerów i innowacyjne podejście do tworzenia nowych usług dla pasażerów.
Pracuję dla jednostek sektora publicznego, które usprawniają swoje systemy przyciągania inwestycji i chcą bardziej skutecznie stymulować rozwój gospodarczy miast i regionów.
Wcześniej pracowałem w zespole Transportu Infrastruktury i Sektora Publicznego w PwC. Jestem absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydziału Prawa Uniwersytetu Rennes 1 we Francji oraz Studiów Podyplomowych: Zarządzanie i Finansowanie w Sektorze Transportu Lotniczego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.