Chodzi oczywiście o ruch na niektórych polskich lotniskach, które po wielu latach prosperity rozpoczętej w 2004 roku, po raz pierwszy mierzą się z poważnymi wyzwaniami dotyczącymi dynamiki ruchu lotniczego. Oczywiście zjawisko obserwowane w 2013 roku nie dotyczy wszystkich lotnisk. Są i takie, jak Warszawa, czy Gdańsk, gdzie znaczące tempa wzrostu ruchu lotniczego zostały utrzymane. Nie spada też w Modlinie…
Co jednak stało się z innymi polskimi regionalnymi portami lotniczymi, których Prezesi po latach spektakularnych wzrostów, muszą tłumaczyć się lokalnym dziennikarzom ze słabszych wyników? A dziennikarze jak wiemy takich okazji nie przepuszczają i zadają trudne (czasami również mocno oderwane od realiów rynkowych) pytania: Kiedy spadać przestanie? Kiedy uruchomione zostaną nowe połączenia? A po co tak dużo infrastruktury wybudowano skoro ruch spada? To ostatnie pytanie jest o tyle kłopotliwe dla zarządzających, że czasem trudno przekonać nie związanych z branżą lotniczą słuchaczy, że infrastrukturę lotniskową często buduje się nie na dzisiaj, a na jutro, a czasami nawet na pojutrze.
Nie można jednak złościć się na dociekliwe pytania dziennikarzy – taka ich rola. Lepiej zacząć zastanawiać się nad faktycznymi przyczynami spadku ruchu. Z pewnością w roku ubiegłym statystyki ruchu na niektórych lotniskach zostały napompowane przez EURO 2012 i działalność OLT Expres. Okazuje się jednak, że są lotniska, jak np. Gdańsk, które mimo znaczącej roli tych dwóch wydarzeń w zeszłym roku, w tym radzą sobie nadal dobrze. Można też wskazywać na LOT, który ogranicza działalność w portach regionalnych. Z takim zjawiskiem w obecnej trudnej sytuacji przewoźnika trzeba się jednak szybko pogodzić, bo może okazać się, że z tej strony padną jeszcze kolejne ciosy. Można wreszcie mówić o stanowczej postawie w negocjacjach z tanimi przewoźnikami i nieuleganiu ich coraz dalej idącym żądaniom finansowych koncesji. Mnie może taki argument przekona, ale co powiedzieć pasażerowi, który w zeszłym roku poleciał na urlop do Bolonii, a w tym już nie może, bo połączenie zostało skasowane?
Gra konkurencyjna się zaostrza, lotnisk konkurujących o ruch lotniczy w Polsce jest coraz więcej (w najbliższym czasie pojawią się kolejne). Trzeba więc jak najszybciej pogodzić się z faktem, że „samo spadać nie przestanie” i podjąć aktywne działania, może nawet co nieco zmienić swój model biznesowy, szukać rynkowych nisz.
Od tego przecież zarządy portów lotniczych są, aby odważne działania podejmować. I zupełnie bez znaczenia, przynajmniej dla opinii publicznej i pasażerów, pozostaje to czy ograniczenie oferty danego lotniska wynika z przyczyn zależnych od tego zarządu czy pozostających zupełnie poza jego kontrolą.
Jestem jednym z założycieli i Partnerem w BBSG. Jestem też ekspertem Komisji Europejskiej ds. rynku lotniczego. W pracy dla sektora lotniczego staram się poszukiwać nowych modeli wzrostu przychodów pozalotniczych i synergii we współpracy pomiędzy firmami lotniczymi a podmiotami funkcjonującymi w otoczeniu tej branży. Fascynuje mnie obszar związany z poprawą doświadczenia pasażerów i innowacyjne podejście do tworzenia nowych usług dla pasażerów.
Pracuję dla jednostek sektora publicznego, które usprawniają swoje systemy przyciągania inwestycji i chcą bardziej skutecznie stymulować rozwój gospodarczy miast i regionów.
Wcześniej pracowałem w zespole Transportu Infrastruktury i Sektora Publicznego w PwC. Jestem absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydziału Prawa Uniwersytetu Rennes 1 we Francji oraz Studiów Podyplomowych: Zarządzanie i Finansowanie w Sektorze Transportu Lotniczego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.