W ostatnich dniach wyobraźnię naszego narodu rozpalał ogłoszony przez Pana Premiera „koniec kryzysu” i propozycja ostatecznych rozwiązań w sprawie OFE. Z dość oczywistych względów znacznie mniej zauważona przez ogół społeczeństwa została wiadomość o możliwości powołania do życia Polskiego Holdingu Lotniczego, do którego włączony miałby zostać LOT (a dokładnie 93 proc. akcji tej firmy, które pozostają w rękach Skarbu Państwa i TF Silesia), wydzielony z PPL operator Lotniska Chopina, LOT AMS, LS Airport Services i opcjonalnie Eurolot. Nie bez przyczyny mówię jednak o OFE i Polskim Holdingu Lotniczym niemal jednym tchem. W obu tych przypadkach moim zdaniem nie chodzi bowiem o nic innego, jak „skok na kasę”.
W przypadku OFE idzie o większą – w ujęciu finansowym – stawkę, a mianowicie 140 mld zł, które mają zostać przejęte przez ZUS. W przypadku sektora lotniczego stawka w ujęciu finansowym jest co prawda niższa, ale de facto chodzi o przyszłość polskiego rynku lotniczego, który jako taki mógłby zostać dociążony (bo obciążony już jest) problemami finansowymi jednego z jego elementów, czyli największego krajowego przewoźnika.
Nie ulega wątpliwości, że cała koncepcja powołania do życia Polskiego Holdingu Lotniczego ma za zadanie wspomóc finansowo LOT. Największym „dawcą” w tym układzie byłby zapewne PPL, którego sytuacja finansowa, znacząco odbiega na plus od sytuacji LOT-u. Myślę, że u źródeł takiego pomysłu leży nie tylko chęć bieżącej poprawy płynności finansowej LOT-u, ale i bliżej niesprecyzowana koncepcja stworzenia układu wspierającego narodowego przewoźnika w średnim terminie. Problem jedynie w tym, że wiele razy, także na tym blogu, wspominaliśmy, że zarządzający infrastrukturą lotniskową nie może wspierać (np. poprzez obniżone opłaty lotniskowe) wybranej linii lotniczej tylko dlatego, że jest polska, ma ponad 80-letnią historię, czy Bóg wie co jeszcze. Na straży równego traktowania uczestników europejskiego rynku lotniczego i przejrzystych reguł gry między liniami lotniczymi stoi Komisja Europejska i nie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której pomysł utworzenia Polskiego Holdingu Lotniczego nie wzbudziłby zasadniczych wątpliwości Komisji.
Trudno się jednak spodziewać, aby autorzy pomysłu utworzenia Polskiego Holdingu Lotniczego nie zdawali sobie sprawy z tych poważnych ograniczeń. W efekcie, z pewnym dystansem odnoszę się do faktycznej chęci wprowadzenia tej idei w życie. Niemniej same narodziny tego pomysłu świadczą o jednym, bardzo niepokojącym fakcie. Wygląda na to, że nadal brakuje spójnej wizji ratowania LOT-u z tarapatów, w jakich znajduje się od kilku lat i chyba należy spodziewać się w tym zakresie coraz bardziej egzotycznych pomysłów.
Jestem jednym z założycieli i Partnerem w BBSG. Jestem też ekspertem Komisji Europejskiej ds. rynku lotniczego. W pracy dla sektora lotniczego staram się poszukiwać nowych modeli wzrostu przychodów pozalotniczych i synergii we współpracy pomiędzy firmami lotniczymi a podmiotami funkcjonującymi w otoczeniu tej branży. Fascynuje mnie obszar związany z poprawą doświadczenia pasażerów i innowacyjne podejście do tworzenia nowych usług dla pasażerów.
Pracuję dla jednostek sektora publicznego, które usprawniają swoje systemy przyciągania inwestycji i chcą bardziej skutecznie stymulować rozwój gospodarczy miast i regionów.
Wcześniej pracowałem w zespole Transportu Infrastruktury i Sektora Publicznego w PwC. Jestem absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydziału Prawa Uniwersytetu Rennes 1 we Francji oraz Studiów Podyplomowych: Zarządzanie i Finansowanie w Sektorze Transportu Lotniczego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.