Sukces czy porażka?

Port Lotniczy Modlin będzie znowu oferował regularne połączenia lotnicze. Wszyscy na pewno odetchnęli z ulgą – zarząd portu, udziałowcy, lokalni przedsiębiorcy, którzy planowali zbić fortunę na pasażerach korzystających z lotniska.

Nawet zarządzający lotniskiem im. Chopina (notabene udziałowiec lotniska w Modlinie) jest zadowolony. Teoretycznie stracił przewoźnika (regularne połączenia z Modlina oferować będzie Ryanair, który wyprowadza się z Chopina), ale tak naprawdę zyskuję przepustowość, którą zapewne będzie chciał wykorzystać do obsługi lepiej płatnego, niż generowany przez przewoźników niskokosztowych ruchu. Wygląda zatem, że sukces. Ale czy na pewno?

Wiele już powiedziano na temat tego, jak Ryanair „grillował” zarząd lotniska w Modlinie i jakie koncesje mógł ze strony portu uzyskać. Jedno jest pewne – Ryanair jako jedyny klient portu lotniczego – nie pozwoli zbudować stabilnej struktury przychodów spółki. A zatem jednak porażka? Pewnie też nie. Przecież od samego początku taki był właśnie pomysł na lotnisko w Modlinie, które ma być tzw. relief airport dla Okęcia i przejmować ruch niskokosztowy.

Wygląda jednak na to, że może wcale nie jest tak łatwo zdefiniować obiektywnie sukces lub porażkę w branży lotniskowej. W tym tygodniu zostałem zapytany przez jednego z dziennikarzy, czy nowe lotniska, które za chwilę pojawią się na lotniczej mapie Polski, mają szansę odnieść sukces. Zapewne zależy, kogo byśmy zapytali. Jeśli spojrzeć na te lotniska jako przedsięwzięcia biznesowe (a moim zdaniem tak powinniśmy o nich myśleć), to trudno wyobrazić sobie wygenerowanie zysku przez te firmy w pierwszych latach działalności. Prywatny inwestor raczej nie zainteresuje się tego typu projektami, zdając sobie sprawę z bardzo wątpliwej wizji zwrotu z inwestycji. A zatem porażka.

Ale spójrzmy na te projekty oczyma ich sponsorów, czyli lokalnych władz samorządowych, dla których uruchomienie lotniska jest celem samym w sobie. Dla nich lotnisko to narzędzie zwiększania dostępności transportowej regionu, otwarcie „okna na świat” dla mieszkańców regionu, a nawet sposób walki z „kompleksem braku lotniska” wśród lokalnej społeczności (cytuję tu przedstawicieli jednego z samorządów przygotowujących obecnie w Polsce nowy projekt lotniskowy). Dla nich ewidentnym dowodem na sukces jest moment, w którym pierwszy samolot pasażerski wyląduje na lotnisku. Mniejsza o to, czy to przewoźnik, który daje szansę rozwoju lotniska. Ważne, aby był i oferował regularne połączenia lotnicze. A czas na refleksję na temat finansowych skutków takiej działalności przyjdzie później. Pozostaje mieć nadzieję, że wówczas ten ciężko wywalczony sukces (bo zapału i ciężkiej pracy zakładającym nowe lotniska w Polsce odmówić nie można) nie zamieni się w porażkę.

bartosz-baca

Jestem jednym z założycieli i Partnerem w BBSG. Jestem też ekspertem Komisji Europejskiej ds. rynku lotniczego. W pracy dla sektora lotniczego staram się poszukiwać nowych modeli wzrostu przychodów pozalotniczych i synergii we współpracy pomiędzy firmami lotniczymi a podmiotami funkcjonującymi w otoczeniu tej branży. Fascynuje mnie obszar związany z poprawą doświadczenia pasażerów i innowacyjne podejście do tworzenia nowych usług dla pasażerów.

Pracuję dla jednostek sektora publicznego, które usprawniają swoje systemy przyciągania inwestycji i chcą bardziej skutecznie stymulować rozwój gospodarczy miast i regionów.

Wcześniej pracowałem w zespole Transportu Infrastruktury i Sektora Publicznego w PwC. Jestem absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydziału Prawa Uniwersytetu Rennes 1 we Francji oraz Studiów Podyplomowych: Zarządzanie i Finansowanie w Sektorze Transportu Lotniczego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.

bartosz-baca