Co jakiś czas docierają do opinii publicznej wiadomości o koncepcji tworzenia Polskiego Holdingu Lotniczego skupiającego największe podmioty z branży lotniczej w naszym kraju. A to minister coś powie, a to dziennikarz powoła się na swoje źródła. Brak jest jednak jasnej i zdecydowanej informacji co się dzieje. Ba! Nawet sami zainteresowani, no może poza PLL LOT gdzie jakoby zrodził się ten pomysł, wiedzą niewiele więcej ponad doniesienia medialne. A sprawa nie jest błaha, bo chodzi nie tylko o przyszłość kilku podmiotów gospodarczych, ale całego sektora lotniczego w Polsce.
Stare przysłowie głosi, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. I tutaj właśnie chodzi o pieniądze. A konkretnie o „uwolnienie pieniędzy z infrastruktury”, jak określono to w jednym z wywiadów. Ja czytam to bardziej bezpośrednio – wydrenowanie podmiotów o lepszej kondycji finansowej, aby wspomóc podmioty w gorszej sytuacji. Z tego punktu widzenia lepiej byłoby uwolnić na ten cel na przykład pieniądze z sektor paliwowego. Pomysł tak samo cudowny, ale przynajmniej pieniędzy do uwalniania więcej i narodowy przewoźnik mógłby w końcu zacząć żyć po pańsku. Nowe samoloty, nowe połączenia, najlepiej długodystansowe. Słowem szeroki gest. Niestety nie tędy droga, bo LOT w obecnym stanie jest chyba zdolny przetrawić każdą masę pieniędzy, która zostanie mu postawiona do dyspozycji. Chodzi o to, aby przewoźnik stanął na własnych nogach w wyniku prowadzonej restrukturyzacji, i takie działanie warto wesprzeć, a nie egzystował dzięki regularnej kroplówce finansowej podawanej w taki czy inny sposób. Niestety w koncepcji holdingu mówi się tylko o uwolnieniu pieniędzy, ale nie za bardzo o tym jak i na co te wolne środki finansowe zostaną wydane.
Na jakiś czas powołanie PHL mogłoby trochę ustabilizować sytuację LOT-u, ale bez poważnego nadwyrężenia prawa nie jest możliwe aby stanowiło rozwiązanie docelowe. Czy zarządca lotniska Chopina byłby zmuszony do zawyżania opłaty dla innych przewoźników, a część zysków transferowałby do LOT-u? Jakim sposobem i jakie to miałoby skutki dla skomunikowania Polski ze światem w warunkach globalizacji wolę nawet nie myśleć.
Pomysł z wejściem holdingu na giełdę – interesujący, bo jak rozumiem sprzedano by w pakiecie czekoladkę razem z czymś znacznie mniej słodkim. Pytanie tylko czy giełda to kupi? No to może inwestor? Jeszcze nie słyszałem o poważnej transakcji w poważnym kraju gdzie inwestor nabył w pakiecie narodową linię lotniczą i główne lotnisko.
Na pewno nie jest to rozwiązanie systemowe. Wygląda na to, że nie ma chętnych na „normalną prywatyzację” i w desperacji próbuje się interesującego, ale jednak „triku”. Nie jest to też rozwiązanie oryginalne, bo na to samo wpadli wcześniej Czesi, choć na mniejszą skalę. U nich się nie sprawdziło.
Jestem jednym z założycieli i Partnerem w BBSG. Od ponad 10 lat zawodowo związany z branżą lotniczą. Pracowałem dla lotnisk, linii lotniczych, firm handlingowych, samorządów i instytucji rządowych, inwestorów prywatnych w Polsce i w regionie CEE. Realizowałem projekty doradcze obejmujące zagadnienia strategiczne, rozwojowe, plany biznesowe, finansowanie i współpracę z inwestorami i podmiotami prywatnymi.
Szczególnie angażuję się w planowanie rozwoju działalności lotnisk, współpracę przewoźników i lotnisk, rozwój połączeń lotniczych, poprawę connectivity, współpracę różnych środków transportu. Pracuję też nad projektami z zakresu rozwoju gospodarczego i wpływu komunikacji lotniczej na atrakcyjność inwestycyjną regionów i miast. Interesują mnie zagadnienia wpływu działalności lotniczej na rozwój gospodarczy i społeczny – powiązanie wyzwań rozwojowych dla kraju i regionów z działaniami biznesowymi na poziomie poszczególnych podmiotów.
Jestem absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i Uniwersytetu Minnesota – Carlson School of Management, gdzie zdobyłem tytuł MBA.