W ostatnim czasie obserwujemy coraz ciekawsze ruchy własnościowe w europejskich liniach lotniczych i w europejskiej infrastrukturze lotniczej. Finnair rozgląda się za połączeniem z jakąś grupą, oczywiście połączeniem kapitałowym. Ale co ciekawe prezes Finnairu poinformował, że jego linia lobbuje za zmianą fińskiego prawa, które przewiduje zachowanie co najmniej 55,8% akcji linii w rękach państwa. Czyli liczą się z taką możliwością, a nawet chcą, aby potencjalny inwestor mógł nabyć co najmniej pakiet większościowy. Podobnie Brussels Airlines „zanosi modły” aby Lufthansa zdecydowała się zwiększyć swój pakiet z obecnych 45% do być może nawet 100%. Podobno i SAS jest coraz bardziej zdecydowany na wzięcie udziału w grze konsolidacyjnej. Silny trend konsolidacyjny na rynku europejskim jest więc odczuwalny i pozostało na nim bardzo niewiele „niezależnych” linii sieciowych, na przykład właśnie Finnair, SAS, ale i nasz LOT.
Co ciekawe, trend konsolidacyjny rozszerza się także na kwestie handlowe – tam gdzie nie można tego dokonać zmianami właścicielskimi. Przykładem może tu być negocjowana umowa Joint Venture pomiędzy Grupą Lufthansy i Air China. Wszystko wskazuje na to, że te negocjacje zakończą się sukcesem jeszcze w tym roku. A pamiętać należy, że Grupa Lufthansy ma już zawarte umowy JV pokrywającą rynek północnoatlantycki, Japonię i Singapur.
Dlaczego te akurat informacje zwróciły moją uwagę? Przede wszystkim w kontekście wywiadu jakiego udzielił jednemu z portali branżowych prezes PLL LOT Rafał Milczarski. W wywiadzie Pan Prezes przyznaje, że LOT potrzebuje partnera strategicznego, ale jednoznacznie wyklucza prywatyzację spółki i utratę kontroli nad nią przez państwo. Bo LOT potrzebuje dobrego partnera ale nie takiego który przejmie kontrolę nad spółką. Widać tu więc zupełnie inne podejście i spojrzenie na otaczającą rzeczywistość rynkową. Mimo wspólnej, podobnej sytuacji do innych niezależnych przewoźników (oczywiście nie handlowej, czy finansowej), decydujemy się pójść inną, własną drogą.
Stare giełdowe powiedzenie mówi żeby nie grać przeciwko rynkowi. Ale inne mówi coś zupełnie przeciwnego – kupuj kiedy leje się krew. Jaką zatem przyjąć koncepcję w stosunku do przyszłości naszego narodowego przewoźnika? Grać jak rynek, czy raczej próbować zachować się oryginalnie? Oto jest pytanie!