Na temat Portu Lotniczego Zielona Góra wypowiedziało się w ostatnich dniach kilka znających się na materii osób, zaprezentowano kilka nowych koncepcji. Wreszcie, zapytano pasażerów dokąd chcieliby z Zielonej Góry latać. Nie wiem czy obecnie podjęte działania przyniosą lotnisku, które od lat próbuję dołączyć do grona większych kolegów, tak upragniony rozwój. Trzymam kciuki za powodzenie tego projektu, ale pozwolę sobie dorzucić kilka uwag zewnętrznego obserwatora.
Po pierwsze, nie jestem przekonany czy Zielona Góra powinna próbować gry na tym samym boisku, na którym swój mecz rozgrywają większe lotniska. Innymi słowy: czy powinna walczyć o tych samych przewoźników, prezentować te same długofalowe cele, podobnie definiować swoją rolę? Ewentualna zmiana „pola gry” nie musi oznaczać niczego gorszego, tylko poniekąd „wymyślenie lotniska na nowo”. Obawiam się bowiem, że docelowa wizja Zielonej Góry jako znaczącego lotniska regionalnego, o podobnej charakterystyce co dla przykładu Poznań, Wrocław, czy Rzeszów, może okazać się mało realna. Szansą dla tego lotniska może być właśnie próba odróżnienia się od innych, także na poziomie stosowanych narzędzi. Jeśli celem jest rozwój ruchu lotniczego to używanie standardowych rozwiązań (takich samych lub podobnych jak inne lotniska) nie przyniesie spodziewanego rezultatu. Świat się już dawno zmienił, pozycja Zielonej Góry też i dziś działać trzeba inaczej.
Po drugie działania nakierowane na rozwój ruchu lotniczego powinny charakteryzować się kompleksowością i podążać zgodnie z założonym i konsekwentnie realizowanym planem. Rzucanie się od okazji do okazji i nawet najbardziej dynamiczne reagowanie na pojawiające się okazje może przerodzić się w chwilowy sukces, ale długofalowo po prostu się nie sprawdza. To akurat dotyczy każdego portu lotniczego, i tego mniejszego, i większego.
I po trzecie, warto przypomnieć sobie dość trywialną, ale bardzo aktualną obserwację: dzisiaj rozwój portu lotniczego nie zależy tylko i wyłącznie od jego zarządu i lokalnego sponsora. Wokół lotniska działa sieć interesariuszy, takich jak np. inne samorządy, niekoniecznie będące udziałowcami spółki, czy lokalny biznes. Rzeczą konieczną dla lotnisk takich jak Zielona Góra jest zmobilizowanie uśpionych do tej pory interesariuszy i uczynienie ich swoimi sojusznikami. Samo wsparcie Urzędu Marszałkowskiego po prostu może nie wystarczyć.
Jestem jednym z założycieli i Partnerem w BBSG. Jestem też ekspertem Komisji Europejskiej ds. rynku lotniczego. W pracy dla sektora lotniczego staram się poszukiwać nowych modeli wzrostu przychodów pozalotniczych i synergii we współpracy pomiędzy firmami lotniczymi a podmiotami funkcjonującymi w otoczeniu tej branży. Fascynuje mnie obszar związany z poprawą doświadczenia pasażerów i innowacyjne podejście do tworzenia nowych usług dla pasażerów.
Pracuję dla jednostek sektora publicznego, które usprawniają swoje systemy przyciągania inwestycji i chcą bardziej skutecznie stymulować rozwój gospodarczy miast i regionów.
Wcześniej pracowałem w zespole Transportu Infrastruktury i Sektora Publicznego w PwC. Jestem absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydziału Prawa Uniwersytetu Rennes 1 we Francji oraz Studiów Podyplomowych: Zarządzanie i Finansowanie w Sektorze Transportu Lotniczego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.