Czy będziemy zmuszeni do płacenia za kontrolę paszportową na lotniskach?

Takie pytanie zadają sobie brytyjscy podróżni, po tym jak Home Office potwierdził możliwość wprowadzenia takiej opłaty na lotniskach w Wielkiej Brytanii. W chwili kiedy informacja pojawiła się w mediach w kilku brytyjskich domach padły słowa, których nie tylko w towarzystwie członków rodziny królewskiej wypowiadać raczej nie wypada. Po chwili okazało się jednak, że opłata nie ma dotyczyć wszystkich lotnisk, że na początku system będzie testowany i, co najważniejsze, że dotyczyć ma tylko przyspieszonej ścieżki kontroli paszportowej. Chyba więc diabeł nie tak straszny? Ale czy na pewno?

Zwolennicy takiego rozwiązania argumentują, że przepustowość lotnisk w Wielkiej Brytanii na tym odcinku ścieżki pasażera już dzisiaj dochodzi do granic i trzeba wprowadzić odważniejsze rozwiązania. Dodatkowo przekonują, że oferta przyspieszonej płatnej ścieżki do kontroli paszportowej poprawi jakość obsługi pasażerów.

Faktycznie doświadczenie tych pasażerów, którzy będę skłonni wydać od 5 do 15 funtów za przejście taki paszportowym „fast-trackiem” się poprawi. A co z resztą? Tu właśnie odzywają się krytycy, wśród których prym wiodą związki zawodowe, które słusznie zwęszyły okazję do upomnienia się „o swoje” (lepsze zarobki, zwiększenie zatrudnienia). Czy nie będzie tak, że do obsługi takiej szybkiej ścieżki zostaną przekierowani pracownicy tradycyjnych punktów kontrolnych i kolejki jeszcze się wydłużą? – pytają. A czy nie będzie tak, że lotniska celowo będę wydłużać standardowy czas oczekiwania, aby zwiększyć atrakcyjność płatnej usługi? Takie podejście, choć potencjalnie możliwe, byłoby krótkowzroczne, a skutek byłby odwrotny od zamierzonego, zarówno z punktu widzenia przepustowości, jak i doświadczenia pasażera. Nie wierzę więc w realizację tego, trochę spiskowego, scenariusza.

Uważam, że wprowadzenie płatne przyspieszonej ścieżki do kontroli paszportowej, nie tylko na lotniskach brytyjskich, jest raczej kwestią czasu. Personalizacja, czy customizacja oferty to trend powszechny w usługach już od końca lat 90. Trend może z pewnym opóźnieniem wkraczający do świata transportu, w tym lotnisk, ale wkraczający. To właśnie indywidualizacja usług – dostosowanie ich do indywidualnych potrzeb odbiorcy i spojrzenie na usługę z perspektywy klienta stanowią fundament pracy nad satysfakcją klienta, także w transporcie lotniczym. Patrząc na usługę oczami pasażera nie widzę żadnej wyraźniej różnicy pomiędzy opcją szybkiego przejścia przez kontrolę bezpieczeństwa, czy pierwszeństwem w wejściu na pokład samolotu, a podobną możliwością w przypadku kontroli paszportowej. Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że pomysł brytyjski jest „obrazą dla podróżnych”, którzy powinni otrzymywać taką publiczną usługę w pakiecie. Owszem powinni, ale mają też prawo liczyć na płatną usługę premium, o podwyższonym standardzie. I zapewne za jakiś czas ją otrzymają, nie tylko w Edynburgu, gdzie ruszyły już pierwsze testy.

bartosz-baca

Jestem jednym z założycieli i Partnerem w BBSG. Jestem też ekspertem Komisji Europejskiej ds. rynku lotniczego. W pracy dla sektora lotniczego staram się poszukiwać nowych modeli wzrostu przychodów pozalotniczych i synergii we współpracy pomiędzy firmami lotniczymi a podmiotami funkcjonującymi w otoczeniu tej branży. Fascynuje mnie obszar związany z poprawą doświadczenia pasażerów i innowacyjne podejście do tworzenia nowych usług dla pasażerów.

Pracuję dla jednostek sektora publicznego, które usprawniają swoje systemy przyciągania inwestycji i chcą bardziej skutecznie stymulować rozwój gospodarczy miast i regionów.

Wcześniej pracowałem w zespole Transportu Infrastruktury i Sektora Publicznego w PwC. Jestem absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydziału Prawa Uniwersytetu Rennes 1 we Francji oraz Studiów Podyplomowych: Zarządzanie i Finansowanie w Sektorze Transportu Lotniczego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.

bartosz-baca