Wiele się dzieje ostatnio w naszym lotniczym światku. Żeby wspomnieć choć ważniejsze wydarzenia jak decyzja Komisji ws. lotniska Gdynia Kosakowo, nowe zasady, które musza być przestrzegane przy udzielaniu pomocy publicznej portom lotniczym, zagrożenie zwrotu finansowania unijnego w LDZ, czy nieustające boje narodowego przewoźnika z Komisją.
Wiele by jeszcze wymieniać i nawet nie blog,a ale powieść można by napisać. Mnie jednak zastanawia coś innego. Co się nie wydarzy to w tle, albo nawet na pierwszym planie pojawia się Komisja Europejska. W pierwszej chwili mnie to wściekło, bo choć rozumiem, że zapisywaliśmy się do tej Unii na dobre i na złe, ale żeby technokraci z Brukseli tak się panoszyli to nie bardzo. Usiadłem w kąciku, trochę ochłonąłem i doszedłem do wniosku że to ma sens. Urzędnicy brukselscy robią to co powinny robić państwa członkowskie (między innymi!), czyli dbać o sensowne wydawanie publicznego grosza. W sektorze lotniczym ma to szczególne znaczenie. W całej Europie, w tym i w Polsce, wiele decyzji dotyczących inwestycji lotniskowych podejmowanych jest na szczeblu regionalnym. Władze lokalne zazwyczaj nie interesują się skutkami swoich decyzji dotyczącymi innych regionów i innych portów – moja chata z kraja. Do zadań regionów nie należy koordynowanie systemów transportowych, które jest możliwe tylko na szczeblu centralnym.
Okazuje się jednak, ze w wielu krajach władze centralne nie poczuwają się do obowiązku koordynowania decyzji dotyczących poszczególnych elementów systemu transportowego. Ta smutna konstatacja dotyczy niestety także Polski. Brak strategii rozwoju transportu lotniczego, brak szczegółowych prognoz ruchu, brak planów generalnych – lista braków jest długa. Na to wszystko nakładają się chaotyczne jakieś pomysły jednorazowego użytku.
Powszechne jest narzekanie, że zła Komisja w nowym okresie programowania nie daje pieniędzy na lotniska, a w dodatku zaostrza możliwość pomocy publicznej i uwala takie wizjonerskie projekty jak Gdynia Kosakowo. Zła Komisja, fuj! A może jednak gdybyśmy byli lepiej przygotowani do negocjacji o wydawaniu środków unijnych, przedstawili do pomocy publicznej przemyślane projekty, pokazali jakiś konkretny pomysł i kierunek rozwoju to by nie było tego problem? A może to nie Komisja jest zła tylko strona polska słabo przygotowana… Co za herezja!? Zła Komisja, zła…
Jestem jednym z założycieli i Partnerem w BBSG. Od ponad 10 lat zawodowo związany z branżą lotniczą. Pracowałem dla lotnisk, linii lotniczych, firm handlingowych, samorządów i instytucji rządowych, inwestorów prywatnych w Polsce i w regionie CEE. Realizowałem projekty doradcze obejmujące zagadnienia strategiczne, rozwojowe, plany biznesowe, finansowanie i współpracę z inwestorami i podmiotami prywatnymi.
Szczególnie angażuję się w planowanie rozwoju działalności lotnisk, współpracę przewoźników i lotnisk, rozwój połączeń lotniczych, poprawę connectivity, współpracę różnych środków transportu. Pracuję też nad projektami z zakresu rozwoju gospodarczego i wpływu komunikacji lotniczej na atrakcyjność inwestycyjną regionów i miast. Interesują mnie zagadnienia wpływu działalności lotniczej na rozwój gospodarczy i społeczny – powiązanie wyzwań rozwojowych dla kraju i regionów z działaniami biznesowymi na poziomie poszczególnych podmiotów.
Jestem absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i Uniwersytetu Minnesota – Carlson School of Management, gdzie zdobyłem tytuł MBA.